Meta

Wciągająca Gra - Rozdział 4


Rozdział 4

Pomóż mi

- Musisz mi pomóc znależć! Muszę go znaleźć! Muszę...
- Ale kogo?!
- Muszę.. jak on tam miał… jeden zero jeden jeden… nie! - wsunęła palce we włosy i przycisnęła palce do skóry głowy, aż dłonie lekko zaczęły jej drżeć  - to było hasło które mi ustawił. Ale jaki miał nick?!
Melindre chwyciła Edytkę za ramiona i
 potrząsnęła
- Uspokój się i powiedz mi spokojnie, wytłumacz kogo musisz znaleźć, przeczytaj mi opis questa. Kliknij Q.
- Co? Nie.. a idź ty! - wyrywała się pobudzona - jezu, on nie, on nie… poszedł, wyszedł… i ja sama.. o boże.
Melindre patrzyła oniemiała na ten dziwny pokaz okrzyków, podkreślanych energiczną gestykulacją, który zakończył się nagłym upadkiem na ziemię i ukryciem twarzy w dłoniach.
- Czy...? - Melindre wyciągnęła w jej kierunku dłoń.
- On miał takie ulubione imię! - poderwała sie nagle, tak gwałtowanie, że o mało nie uderzyła dziewczyny głową - znaczy ten, no, Nick... to było… to było coś… na R… chyba, niewiem. Używał tego wszędzie. Tak, na pewno na R…
- Ramsay? Rodrick? Rozpruwacz?! Nie wiem w
 ogóle o czym my tu dyskutujemy. W quest logu będziesz miała napisane kogo musisz znaleźć. Masz?
- Brata szukam. BRATA!!! Rozumiesz? Gra mnie wciągnęła!
- Nawet nie wiesz jak bardzo rozumiem - zaśmiała się krótko - wczoraj grałam do 3 w nocy, mimo, że wiedziałam, że musze do pracy o 6 wstać, a potem, jak szef nie…
- Co?! Czy ty rozumiesz powagę sytuacji?! - wrzasnęła Edytka podchodząc do Melindre na niezręcznie bliską odległość.
Jeszcze jeden krok a dotknęły by się nosami.
- Czy ty sie słyszysz? - roześmiała się elfka - jaką powagę sytuacji?
- No kurwa jebana mać!
- Tylko bez gwiazdek mi tu - odparła dziewczyna - spokojnie - nie przeklinaj bo ci czat zablokują na godzinę.
- Jak mam być spokojna, jak ty nic nie rozumiesz zielonowłosa debilko! Wciągnęła mnie gra! Kumasz?! Czy muszę jaśniej? Nie mogę wyjść! Jestem tu uwięziona!
U W I Ę Z I O N A! - darła się jej w twarz opluwając obficie śliną.
- Uhummm - odparła Melindre cofając się kilka kroków - nienormalna to na pewno.

Nagle elfka jakby lekko zafalowała i zaczęła rozpływać się w powietrzu. Edytka patrzyła na to oniemiała z otwartymi ustami. Zdolność ruchu odzyskała dopiero po chwili lecz Melindre już nie było i nie pozostał po niej żaden ślad. Skoczyła w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stała próbując chwycić rękami powietrze. Odwróciła się w stronę wody i zobaczyła, że łódka, która je tu przywiozła znajduje się już bardzo daleko od brzegu zmierzając spowrotem.
Usiadła na gęstej, turkusowej trawie i zaczęła w wyjątkowym skupieniu obgryzać paznokcie zastanawiając się nad swoim niezbyt ciekawym położeniem. Ulubiony nick brata zupełnie wyleciał jej z głowy ale i tak nie mogła być pewna czy nie wybrał tym razem innego, ani czy w ogóle się zarejestrował.
Nie wiedziała ile czasu już upłynęło, gdy nagle poczuła czyjąś dłoń na ramieniu.
- Ej, Edycia - usłyszała zza siebie męski głos - Gdzie jest Maegor?
- Mae co? - wykrzywiła twarz w
 grymasie niezrozumienia i spojrzała na nieznajomego przez ramię.
Miał kruczoczarne, potargane włosy i zielono-szare oczy. Dobrze zbudowane ciało pokrywał brud i błoto a skórzane ubrania były mocno znoszone. W ręku trzymał kuszę, która też z pewnością pamiętała lepsze czasy.
- Haloo, wiesz czy nie? - powtórzył zniecierpliwiony.
- Ee.. nie, nie wiem o co Ci chodzi.
- A, nie masz questa “Zaginiona córka”? - nie czekając na odpowiedź, wskazał palcem za siebie - tam, pod granicą lasu, przy tej chatce, od tego niskiego dziadka go weźmiesz. Widzisz go? Kazał mi znaleźć jakiegoś Maegora...
Edytka zmrużyła oczy i
 osłoniła je dłonią od słońca. Staruszek kiwał się przed domkiem, podpierając drewnianą laską.
- No widzę. I
 co, mam iść do niego?
- Pogadaj z nim, weź od niego tego questa to pójdziemy razem go zrobić. We dwójkę na pewno to rozgryziemy.
- Aaa, tak, ja wiem, wiem - uśmiechnęła się pewna siebie - tak jak Melindre mówiła, założymy balangę - Edytka zrobiła dumną minę, że wie o co chodzi.
Chłopak uniósł brwi.
- Chodzi ci o party…?
Twarz bohaterki przybrała kolor purpury.
- No... jasne, że o party! Jaja se robię! Zgrywam się! - roześmiała się nerwowo, po czym pośpiesznie wyminęła go i udała się w stronę starca.
"Idiotko, nie odzywaj się lepiej wcale bo się kompromitujesz."
Gdy była mniej więcej w połowie drogi, odwróciła się by spojrzeć czy chłopak wciąż tam jest, czy zostawił ją jak ta dziwka Melindre. Elf rozsiadł się wygodnie na trawie i nie patrzył nawet w jej kierunku. Odwróciła się więc i ruszyła w dalszą drogę. Kiedy zbliżyła się do staruszka zauważyła, że ewidentnie śpi on na stojąco podpierając się laską. Dotknęła delikatnie jego ramienia, lecz nie zareagował.
- Przepraszam - powiedziała, ściskając go nieco mocniej.
Staruszek donośnie chrapnął.
- Kurwa no! - zaklęła i zirytowana machnęła rękami.
Lewą ręką zahaczyła o laskę i staruszek runął jak długi na ziemię. Edytka zamarła w bez ruchu. "Spierdolić czy mu pomóc?!"
Staruszek otworzył jedno oko i spojrzał na nią zaskoczony.
- Dzień dobry młoda damo! - spróbował dźwignąć się na słabych rękach - czy byłabyś dobra i pomogła mi wstać? To już nie te lata… - chwyciła dziadka pod rękę - powinienem nie spać na ziemi, w końcu się przeziębię - Edytka postanowiła nie wyprowadzać go z błędu.
- No mało to rozsądne. Musi pan dbać o siebie. Wszystko w porządku?
- Tak, dziecko. Przyszłaś wziąć questa? - spytał otrzepując trawę z szaty.
- No - kiwnęła głową.
- Tak.
- Co tak?
- Nie mówi się “no”, mówi się “tak” młoda damo.
- A, ok - odparła machnąwszy ręką - dawaj ten quest.
Dziadek poprawił się na lasce,  odchrząknął, spojrzał na dłoń i pośpiesznie wytarł ja w szary podarty płaszcz.
- Moja córka Friga zaginęła. Co tydzień odwiedza mnie i przynosi mi świeże jaja i warzywa ze swojego gospodarstwa. Wczoraj minęło dwa tygodnie odkąd ją ostatni raz widziałem. Musisz ją odnaleźć i sprawdzić czy wszystko w porządku. A jak będzie w porządku to niech przyniesie mi wreszcie to jedzenie - zakończył wyraźnie akcentując swoje zniecierpliwienie.
- No a co z tym Mae-cośtam? - zapytała zdezorientowana.
- A tam mieszka. - odparł wielce zadowolony z siebie.
- Co, gdzie? - odparła czując że coraz mniej rozumie.
- We wsi Maegora, o którą pytałaś dziecko - odparł ze spokojem - A teraz leć już, znajdź Frigę czym prędzej - dodał ponaglając ją ruchem ręki.
Kiedy wróciła do chłopaka, ten wciąż siedział w tej samej pozycji w jakiej widziała go wcześniej gdy oglądała się za siebie, zapatrzony gdzieś w dal.
- Hej, jestem już - położyła mu rękę na ramieniu widząc, że nie reaguje na jej widok.
Jednak chłopak się nie poruszył, tylko trwał jak kamień melancholijnie zapatrzony w przestrzeń.
- żyjesz, koleś? - szturchnęła go mocniej w ramię.
- Sorki już jestem, telefon dzwonił musiałem odebrać - powiedział po chwili ciszy po czym od razu podniósł się z ziemi - wzięłaś questa? Jak myślisz gdzie możemy znaleźć tego Maegora?
Edytka stała jak wryta ze skonsternowaną miną.
- Co? Telefon? Nic już nie rozumiem, masz mnie za debilkę? Przecież widziałam, że siedziałeś jak jakiś opóźniony w rozwoju i gapiłeś się przed siebie.
Chłopak stał przez chwilę bez ruchu, teraz rzeczywiście już wyglądał jak upośledzony który nie rozumie, że ktoś mu zadał pytanie. Gdy Edytka już chciała machnąć mu przed oczami ręką, odezwał się:
- No, moja postać została, bez sensu się wylogowywać jeśli się spada z gry tylko na chwilkę. Przełączasz sobie w tryb AFK i sobie siada, energia się przy okazji odnawia. Okrutnie powoli ale zawsze coś.
- Gra… no tak, to jest gra… musisz mi pomóc - złapała się za czoło - musimy odnaleźć mojego brata. Skąd jesteś, może go znasz? - Edytka otworzyła szerzej oczy i złapała towarzysza za ramię.
Serce zabiło jej szybciej na myśl, że wpadła na taki genialny pomysł by ktoś z zewnątrz pomógł jej od strony realnego świata.
- Porąbało cię, czy co? Co mnie twój brat obchodzi, chcesz iść robić tą misję razem czy nie? Nie mam całego dnia. Gdzie ten Maegor? - rzucił zniecierpliwiony odwracając się od linii brzegowej i zaczął rozglądać się po lądzie.
- Adrian Grzebała - powiedziała tonem pełnym nadziei - znasz?
- Jezu, dziewczyno. Nie znam - odparł już mocno zirytowany jej zachowaniem - ja siedzę w Anglii.
- Matko, racja... - załamała się - musiałabym znaleźć kogoś z naszego miasta, albo z naszej szkoły.
- A co on uciekł z domu czy coś?
- Co? Nieee! - pisnęła - Znaczy tak. Znaczy, nie ważne, zapomnij - odparła uświadamiając sobie, że to nie ma najmniejszego sensu.
- Super. Czy więc możemy łaskawie powrócić do questa?
- Taaa, to wioska debilu.
- Co wioska?
- To Maecośtam to wioska a nie “koleś”, słuchałeś w ogóle tego dziada?
- Eeee, nie czytałem zapamiętałem tylko pogrubione na żółto słowa.
Edytka pokręciła głową.
- Masz mapę?
- “M” kliknij to rozwinie ci się mapa na ekranie.
- Nie mam mapy, przemokła mi jak przez bagno płynęłam - machnęła rękami zirytowana - Nie drąż tylko daj mi ją, trzeba wioskę znaleźć.
“Może tam znajdę innych ludzi, którzy będą w stanie pomóc. Albo lepiej! Mój durny brat może tam będzie!”
- Łap - skinął do niej i rzucił mapę na ziemię.
- A podać mi nie mogłeś? - warknęła oburzona schylając się po zwój.
- Nie będę robił trade’a, jak można wyrzucić z ekwipunku. Szybciej. Co ty pierwszy raz w rpg-a grasz?
- żebyś wiedział - Edytka rozwinęła mapę.
Ogólnie to fajniej by było jakby jeszcze umiała się nią posłużyć i obrać odpowiedni kierunek. Zmarszczyła brwi nie mogąc nic rozczytać. “Ki diabeł?”. Po chwili wpatrywania się w pergamin zorientowała się, że trzyma go do góry nogami. Licząc, że chłopak tego nie zauważył odwróciła szybko mapę i nagle wszystkie nazwy stały się o wiele bardziej czytelne.
- Zajebiście - prychnęła - żebym jeszcze w ogóle wiedziała, gdzie teraz jesteśmy.
- Powinna tam być taka niebieska kropka, tam gdzie aktualnie jesteś. Kropka z taką jakby strzałką - podpowiedział jej.
Edytka przeleciała szybko wzrokiem mapę i zdołała namierzyć ową kropkę usytuowaną przy samym jeziorze Eingeen. Od polany, na której w tej chwili stali rozchodził się nie zalesiony pas w kierunku południowo zachodnim, który następnie rozdzielał się na dwie strony, jedna odnoga na południe i jedna na wschód. Wioska Maegora znajdowała się ładny kawałek od rozwidlenia przy wschodniej odnodze.
Uniosła głowę znad mapy i rozejrzała się. Pod lasem, kawałek dalej wciąż stał staruszek podpierając się na lasce, który dał im to zadanie, a trochę dalej biegła szeroka droga między dwiema ścianami lasu.
- Wygląda na to, że droga jest na tyle banalna, że nawet ja ogarnęłam jak mamy iść - powiedziała zadowolona - Chodź… - zawahała się zerkając w stronę towarzysza - jak w ogóle się nazywasz?
- A po co ci moje imię? Masz nick.
- Ah - westchnęła przypominając sobie sytuację z Melindre, zielonowłosą suką, która ją zostawiła w potrzebie - ale powiedz mi, bo mi się nie wyświetla.
- Musi się wyświetlać, nie wygłupiaj się. Powinno być nawet też na mapie, którą ci dałem.
Edytka zerknęła ponownie na pergamin. Na dole drobnym druczkiem napisane było "własność: Arejay".
- Aree...jej? - wydukała.
Nigdy nie była dobra z angielskiego, tak właściwie to była beznadziejna. Przechodziła z roku na rok z dopuszczającym na świadectwie tylko dlatego, że stary Maleńczuk lubił gapić się w jej dekolt i obczajał jej tyłek w mini spódniczkach gdy prosił ją o starcie tablicy na początku każdej lekcji angielskiego.
- "Ardżej" się czyta. Idziemy?